Oblicza sportu: Piłka swe humory ma...

„Bo mój chłopiec piłkę kopie...”. No, kopie, kopie. Znów kopie! Piłkarska wiosna zawitała. Wyjątkowo wcześnie – prawie w połowie kalendarzowej zimy – ale piłka to piłka; piłka swe humory ma. Stąd pewnie i jej popularność, jej siła przyciągania. Choć ta zimowa wiosna raczej trybun nie wypełniła, trudno mówić o pustkach. A frekwencja – tak w ogóle – w ostatnich latach nieco spada.

No, ale gramy. To najważniejsze. Dwa mecze w Trójmieście w wiosennej premierze i dwie odmiany humorów. Radocha w Gdańsku, smutek w Gdyni. Mecze w sumie przeciętne, powiedzmy, tyle że ta piłka bardziej do lidera oko puściła. Więc i 2:1 z Pogonią. Arka – już 0:2 do przerwy – walczyła do końca, ale... Ale tylko gol Siemaszki. 1:2 z Koroną. Dla kibiców i żółto-niebieskich na pewno to start na minus. Tymczasem sporo do odrabiania jeśli o tej pierwszej połówce myślimy. Poczekajmy, trochę i gry także.

Po tej premierze Lechia zachowała właściwie status quo. Lider z trzypunktową przewagą nad Legią, a reszta stawki po maleńkich tylko roszadach. Jedna sensacja w zasadzie, w Poznaniu. Ekipa Nawałki zawiodła swoich sympatyków, schodząc z murawy po porażce 1:2 z Lubinem. I pomyśleć, że w końcówce ubiegłego roku kłopoty poznaniaków wydawały się już przeszłością. Ot, ta piłka...

No właśnie, ona swe humory ma. Oj, ma! Ale może to i ta atrakcja w niej dostrzegana. Nikt nigdy nie wie do kogo „oko”, a do kogo „uśmiech”. Ba, „psikusy” też przecież się zdarzają. Jedno pewne. Taktyka zawsze na topie! I tu trochę niepokoju w przypadku lidera. Bo gdańszczanie liderują podwójnie; najwięcej punktów, ale i najwięcej „żółtości”. Mnóstwo już tego, a kartki już dziś – niestety – ani do wymiany, ani i w cenie. Przeciwnie. Karnego wam strzelą lub w kilku meczach nie zagrasz. Chyba projekt do gruntownego przemyślenia.

Wiosna! Jak zwał, tak zwał. Lechii polecałem już wcześniej jesień bis – i tak trzymać! - Arce koniecznie więcej uwagi w defensywie. Cóż, piłka swe humory ma...

Albert Gochniewski